Skutki wyroku TK: na początek Polexit energetyczny

Spread the love

Skutki wyroku TKWczorajszy wyrok TK rodzi masę konsekwencji gwałtownie przybliżających ryzyko Polexitu. Ostateczne, polityczne wyjście z UE to jednak, mam nadzieję, perspektywa nieautomatyczna i odroczona o co najmniej kilka rozgałęzień decyzyjnych zarówno po polskiej jak i unijnej stronie. Liczę, że wystarczy nam zbiorowej mądrości, by do tego nie dopuścić. Już teraz jednak chcę przestrzec przed ekonomicznym Polexitem, jaki będzie zapewne pierwszą i szybką konsekwencją zawieszenia pewności i przewidywalności prawa europejskiego na terytorium RP wynikającej wprost z decyzji TK.

Podam jeden bliski mi przykład: polski system wytwarzania energii elektrycznej oparty w ok. 70% na wysokoemisyjnych technologiach węglowych produkuje obecnie najdroższy prąd w Europie. Nawet ignorując europejski Green Deal nie jesteśmy w stanie przeciwdziałać konsekwencjom transformacji, jaka zachodzi na całym świecie, zwłaszcza w państwach OECD. Zmiana polega na tym, że prądu będziemy wkrótce zużywać kilkukrotnie więcej niż obecnie. Stanie się tak głównie z dwóch powodów: po pierwsze, dynamiczny rozwój gospodarczy oparty o energochłonne technologie przyszłości tworzy trwały trend wzrostu zużycia energii per capita. Po drugie, już rozpoczął się proces zwany dekarbonizacją polegający na przyspieszonej substytucji kopalnych nośników energii, czyli tych emitujących C02, przez nieemisyjne źródła prądu. W efekcie, energią elektryczną będziemy zaspokajać nie tylko nowe potrzeby wynikające ze wzrostu PKB, ale także te „stare”, dziś zasilane węglem, ropą i gazem, takie jak transport, ciepłownictwo, przemysł ciężki etc., które na całym świecie będą przestawiane na tańszy prąd.

Obecnie zużywamy w kraju ok. 170 TWh (terawatogodzin) energii elektrycznej rocznie. Prognoza zużycia na rok 2050 to aż 460 TWh, zatem niemal trzy razy tyle!

Dodam, że cena hurtowa energii elektrycznej sięga dziś ponad 460 PLN/MWh i jest jedną z najwyższych w UE, a wzrosła ponad dwukrotnie w ciągu ostatniego roku głównie za sprawą rosnących kosztów uprawnień do emisji CO2 (ponad 60 EUR/t, przy czym wyprodukowanie 1 MWh energii w Polsce wiąże się z emisją ok. 800 kg CO2). Jeśli ktoś sądzi, że to chwilowa górka i ceny CO2 spadną do miłych dla nas poziomów sprzed kilku lat (poniżej 10 EUR/t), to moim zdaniem jest w błędzie. Instytucje unijne dysponują już dość sprawnym i przetestowanym mechanizmem regulacji podaży uprawnień CO2. Dlatego taniej już było, a za najbardziej prawdopodobne ścieżki cen uprawnień do emisji tony CO2 trzeba uznać te zakładające wzrost w okolice 100 EUR na przestrzeni najbliższej dekady.

Trudno nawet oszacować skalę nakładów inwestycyjnych i modernizacyjnych niezbędnych natychmiast, aby umożliwić w 2050 r. produkcję 460 TWh energii po konkurencyjnych cenach. Ze wsparciem olbrzymich środków unijnych przeznaczonych na Europejski Program Odbudowy moglibyśmy w ciągu 10-15 lat dokonać skoku technologicznego, a w międzyczasie zapewnić mechanizmy częściowo kompensujące polskim przedsiębiorstwom i gospodarstwom domowym straty wynikające z droższej energii elektrycznej. Bez tych środków będziemy ten proces przechodzić „bez trzymanki”. Po pierwsze wyłącznie na własny koszt, ale też zapewne znacznie dłużej i bez gwarancji, że w przewidywalnym terminie przywrócimy krajowej gospodarce dostęp do konkurencyjnej energii elektrycznej.

Wczorajszy wyrok TK w znacznym stopniu przybliża nas do scenariusza, w którym Polska zostanie pozbawiona środków unijnych na przeprowadzenie transformacji energetycznej.

Nie wyobrażam sobie sprawnej modernizacji polskiej energetyki bez tych środków. Ponieważ jednak musi do niej dojść, bo nie da się bez końca dopłacać do każdej produkowanej megawatogodziny, przebudowa polskiego miksu wytwórczego prędzej czy później się dokona. Jednak bez środków UE i bez kompetentnego nadzoru nad ich wydatkowaniem, ten proces z pewnością będzie bardzo drogi, znacznie dłuższy, nieefektywny i narażający polską gospodarkę, a wraz z nią polskich przedsiębiorców, na trwałą utratę konkurencyjności.


Czytaj też:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *